Podhorski Podhorski
1894
BLOG

Wkrótce atak nuklearny na USA?

Podhorski Podhorski Polityka Obserwuj notkę 4

 

Plan ataku nuklearnego Al Kaidy na USA

Co Bin Laden zdążył przygotować przed śmiercią?

Wywiad Mariusza Wójtowicza-Podhorskiego z Igorem Witkowskim ,

autorem książki

Jak bin Laden pokona Amerykę – plan wojny gospodarczej 2011/2012

 


 
Jak śmierć bin Ladena wpłynie na zagrożenie ze strony
Al Kaidy, np. zagrożenie dla USA?

Al Kaida ma strukturę na tyle zdecentralizowaną, że wyeliminowanie "głowy" na krótką metę nie będzie miało, jak sądzę, dużego wpływu. Mam tu na myśli to, że grupy ludzi zakamuflowane w różnych krajach, w tym w USA, będą raczej działać nadal. Będą zapewne realizować plany nakreślone i przygotowane w ubiegłych latach. Tak to widzę w perspektywie np. roku. Na dłuższą metę będzie to jednak mieć wpływ, dlatego że bin Laden był mimo wszystko terrorystą wyjątkowym, chociaż media tego raczej nie widzą. Przywykliśmy do tego, że terroryści są raczej "taktykami", niż "strategami", natomiast plany bin Ladena się z tego schematu wyłamują, jako że niewątpliwie myślał on kategoriami strategicznymi. Chodzi tu o długofalowość działań i jakby ambicji zawartej w tych planach - postawił sobie za cel pokonanie USA, chociaż na pierwszy rzut oka brzmi to zupełnie niewiarygodnie. Wiadomo jednak z różnych źródeł, że niewątpliwie realizował on strategię wojny gospodarczej i na tej płaszczyźnie zamierzał trwale zdegradować to supermocarstwo.

Ale w jaki sposób miało mu się to udać?

Już od 1996 r. amerykańskie służby otrzymywały meldunki o działaniach bin Ladena związanych z próbami zakupu czy zakupami ładunków jądrowych z byłego ZSRR. Stopniowo Amerykanie zaczęli dochodzić do wniosku, że plan taki rzeczywiście jest realizowany i kilka lat po zamachach na WTC zlecili całemu szeregowi różnych instytucji, instytutów, przeprowadzenie analiz mających dać im wyobrażenie jakie skutki tego rodzaju ataki terrorystyczne by wywołały. Wyniki tych analiz były zatrważające. Oceniono zgodnie, że koszty gospodarcze tylko jednego wybuchu jądrowego w centrum dużego miasta (a przejęte wytyczne do planu al Kaidy mówią o uderzeniu na siedem miast) byłby porównywalny z PKB Stanów Zjednoczonych, to znaczy z rocznym produktem całej gospodarki. Przy tym w ogóle nie brano pod uwagę skutków długofalowych i ogólnokrajowych. Ogólnie rzecz biorąc na podstawie tych analiz można sobie wyobrazić potężny cios dla gospodarki, który miałby następstwa trwałe. Głównym "narzędziem" miało tu być zachwianie stabilnością dolara i, jak stwierdził jeden z ludzi al Kaidy w wywiadzie dla Al Jazeery, zwiększenie długu federalnego z kilkunastu do 50-70 bilionów dolarów (PKB Stanów Zjednoczonych to nieco ponad 10 bilionów). Jest to rzeczywiście dosyć wyrafinowana strategia, jako że ilość dolarów i dolarowych obligacji rządowych na świecie przekracza obecnie PKB całego świata. Innymi słowy, dolar jest sztucznie utrzymywany na wysokim poziomie i faktycznie nie ma pełnego pokrycia. Zresztą jego wartość od dawna systematycznie spada... Oprócz tego jest nawet jednoznaczny sygnał dotyczący kradzieży materiałów rozszczepialnych przez terrorystów: 8 listopada 2007 roku opanowali oni jądrowy ośrodek badawczy Pelindaba w RPA, pokonali wszystkie zabezpieczenia i dostali się do 200 kg (!) wzbogaconego uranu. Akcja była przeprowadzona tak profesjonalnie, że tożsamości terrorystów nigdy nie ustalono!

  • Kwestią kluczową w przypadku analizowania skutków ewentualnych ataków jądrowych byłoby nałożenie się skutków bezpośrednich na negatywne procesy obserwowane w gospodarce USA, w tym przede wszystkim na realny spadek konkurencyjności amerykańskiej gospodarki, przy równoczesnym lawinowym wzroście zadłużenia. Wykres ukazuje dług federalny, obecnie na poziomie 14,4 biliona dolarów, jednak wraz z długami prywatnymi (w tym długami firm) są to ok. 54 biliony, czyli pięciokrotność PKB USA. Destabilizacja dolara nie byłaby trudna...


Czy w ogóle są jednak jakiekolwiek wiarygodne dane mówiące, że przygotowania do takich ataków są realizowane?

Tak, takich sygnałów jest wbrew pozorom wiele, nawet jeśli pominąć informacje docierające od samej al Kaidy. Przede wszystkim podczas szczytów jądrowych w 2009 i 2010 roku prezydent Obama wyraźnie (i w miarę upływu czasu coraz wyraźniej) mówił, że obecnie zagrożenie terrorystycznym atakiem jądrowym jest największym zagrożeniem dla USA. Trudno mi sobie wyobrazić, aby miał on na myśli zagrożenie oparte tylko na wyobrażeniach. Muszą do nich docierać sygnały całkiem konkretne, jest to w końcu przewartościowaniem strategii obronnej. Inny sygnał tego rodzaju, wskazujący tym razem, że Pentagon traktuje zagrożenie to bardzo realnie: w listopadzie 2008 roku, w konsekwencji wspomnianej fazy analitycznej, wojskowi amerykańscy sformułowali wytyczne dotyczące modyfikacji strategii obronnej i systemu dowodzenia, Dowództwo nominalnie przejmujące dowodzenie w przypadku ataku jądrowego (NORTHCOM - Northern Command) przeanalizowało możliwości działania formacji i służb przeznaczonych do ewakuacji ludności po ataku, dezaktywacji itp. (Gwardia Narodowa, wojsko, policja...) i uznało, że w przypadku scenariusza uznanego za najbardziej prawdopodobny "zupełnie nie dadzą sobie one rady". W efekcie rozpoczęto tworzenie i szkolenie dodatkowych jednostek bojowych, w łącznej sile 20 tys. żołnierzy, mimo, że stanowi to w istocie naruszenie konstytucji, która zabrania przygotowywania formacji wojskowych przejmujących rolę policji i mających działać w sytuacji, gdy na terytorium kraju nie ma obcych wojsk. Taką dyrektywę przyjęto do realizacji 8 listopada 2008 r. Faktem wartym odnotowania jest zaznaczenie w niej, że całość sił ma być gotowa do działań na pełną skalę "przed wrześniem 2011 r."! Jakby potwierdzeniem tego jest rosnąca aktywność, na terenie USA, grup ludzi podejrzewanych o związki z al Kaidą. Szefowa Department of Homeland Securitystwierdziła podczas briefingu 19 lutego 2011 r., że jest to aktywność bardzo duża, rosnąca - największa od 10 lat! Mowa była o dużej liczbie małych grup. Pomijam już takie szczegóły jak wcześniejsza dyrektywa ministra Wolfowitza, która kazała wojsku przygotować się na wiele terrorystycznych ataków jądrowych, na kilka miast.

Jeśli takie plany są realizowane, to jak sama śmierć bin Ladena może wpłynąć na możliwość ich wykonania?

Być może Amerykanie znaleźli w domu bin Ladena dane, które pozwolą im dojść, jak po nitce, do komórek działających w USA, choć wydaje mi się to mało prawdopodobne. Niemniej podejrzewam, że terroryści zakamuflowani w USA będą tak czy inaczej czuć coś w rodzaju oddechu przeciwnika za plecami i jeśli ma do tego dojść, to raczej dojdzie niedługo. Zapewne trzeba dodać do tego motywację wynikającą z potrzeby pomszczenia człowieka - legendy czy samego pokazania, że al Kaida istnieje nadal. Osobiście odnoszę wrażenie, że jeśli do poważnych ataków ma w ogóle dojść, to dojdzie w tym roku. Jeśli do końca roku nic się nie stanie, to zacznę dochodzić do przekonania, że al Kaida jest już słaba. Na razie jednak taki wniosek byłby przedwczesny.

A kto może teraz zająć miejsce bin Ladena w al Kaidzie?

Zapewne będzie nim al Zawahiri, zresztą to podobno właśnie on pokierował bin Ladenem tak, aby zaczął on myśleć kategoriami strategicznymi. Nie przekonują mnie jednak ostatnie doniesienia prasy saudyjskiej, mówiące, że to al Zawahiri dokonał przecieku o miejscu pobytu bin Ladena, aby mógł zająć jego miejsce. Jeśli jednak tak by było, to tylko gdyby bin Laden stracił poparcie mocodawców z Półwyspu Arabskiego, a nie z powodu jakichś animozji personalnych. Gra toczy się tu bowiem o najwyższą stawkę.

  • Pomysł uderzenia bronią jądrową powszechnie przypisuje się bin Ladenowi, jednak to al Zawahiri (na zdjęciu) zaszczepił mu niespotykaną w przypadku wcześniejszych grup terrorystycznych koncepcję planowania w wymiarze strategicznym, w tym działań wymierzonych głównie w gospodarkę.

Wielu ekspertów twierdzi, że w arsenałach byłego ZSRR sytuacja jest opanowana i trudno im sobie wyobrazić np. zakup kilku głowic. Czy można więc oprzeć to na czymś konkretnym?

Wiem, że na Zachodzie, a szczególnie w USA są ludzie, którzy usłyszeli od Rosjan, że sytuacja jest OK i to ich uspokaja. Teraz istotnie nie jest zła, ale ludzie ci po prostu nie są w stanie sobie wyobrazić co działo się w Rosji i w innych krajach byłego imperium na początku lat dziewięćdziesiątych. Była to bowiem rzeczywistość jak z innej planety. W roku 1996 (czyli wtedy) zorganizowano tymczasem w Szwecji kongres ekspertów jądrowych, który miał właśnie to określić. Byli to ludzie w większości jeżdżący do byłego ZSRR. W artykule opisującym wtedy wnioski, do jakich oni doszli, napisano wprost: "W Rosji nie istnieje praktycznie żadna kontrola i nie przestrzega się przepisów bezpieczeństwa przy przechowywaniu broni jądrowej". Tylko tyle, ale czy trzeba czegoś więcej? Jeśli ktoś naprawdę chciałby to zrobić, miałby czas i pieniądze, to zrobiłby. Jest też oczywiście zweryfikowany opis wspomnianego wcześniej opanowania południowoafrykańskiego centrum badań jądrowych Pelindaba. Jest to sprawa stosunkowo nowa, z listopada 2007 roku, a wywieziono stamtąd wzbogacony uran, z którego można by "zmontować" ok. 10 ładunków jądrowych. Osobiście podejrzewam, że al Kaidzie nie chodziło tu o ich zbudowanie, ale o to, że pozyskali w byłym ZSRR ładunki małe, taktyczne, i potrzebowali czegoś, żeby do nich dodać...

  • Południowoafrykański ośrodek badań jądrowych Pelindaba, który kilka lat temu stał się celem jedynej udokumentowanej, perfekcyjnie przeprowadzonej operacji specjalnej terrorystów, którzy opanowali obiekt, a następnie wywieźli z niego materiał wystarczający do wykonania ok. 10 ładunków nuklearnych średniej mocy (foto: Wikipedia).

Z filmów znamy sceny ukazujące np. śmigłowce z agentami FBI, którzy przy użyciu detektorów znajdują ładunek jądrowy. Czy trudno byłoby coś takiego przemycić i ukryć?

Przemycić można chociażby takimi samymi kanałami, jakimi przemycane są narkotyki, a w przypadku dużych karteli, które nie żałują funduszy, na kanale takim można polegać w ok. 90%. W 2007 roku oficjalne "przeorientowano" zresztą amerykańskie służby graniczne i wyposażono je w odpowiedni sprzęt. Mówiło się wtedy, że nastąpiło to po przejęciu jednego ładunku. Oczywiście nie jestem w stanie tego sprawdzić, ale zmiana priorytetów była naprawdę zauważalna. Można też przemycić coś takiego w kontenerze na statku. Jak przyznają odpowiednie służby amerykańskie, kontrola obejmuje w najlepszym razie 10% wszystkich kontenerów, więc szansa jest spora. Wprawdzie w ostatnich latach masowo instalowane są "bramki" do sprawdzania kontenerów (już wszystkich) pod kątem promieniotwórczości, jednak i tak zawsze pozostaje opcja zdetonowania ładunku jeszcze przed rozładowaniem statku. Praktycznie nie można temu zapobiec. W USA pojawiła się kilka lat temu propozycja, aby całość kontroli przenieść do portów załadunku (na całym świecie!), jednak upadła z powodów finansowych i politycznych. Trzeba przy tym pamiętać, że wbrew wersji filmowej, ładunek taki emituje bardzo mało promieniowania i łatwo można je ekranować. To znaczy, jeśli coś takiego jest już w mieście ukryte, to szanse na znalezienie w normalny sposób są minimalne.

  • Baza Guantanamo na Kubie. 26 kwietnia 2011 r. portal Wikileaks ujawnił szokujący tajny dokument amerykańskiego Departamentu Obrony, oparty na protokołach przesłuchań byłego członka Al-Kaidy. Wynika z niego, że w przypadku zabicia lub ujęcia bin Ladena, komórki Al-Kaidy działające w Stanach Zjednoczonych mają zacząć działać samodzielnie i "automatycznie" przejść do przygotowywania ataków jądrowych w USA. Krótko po ujawnieniu dokumentu Amerykanie skutecznie zablokowali linki do niego, chociaż zdążyło się ukazać wiele artykułów na ten temat (foto: Wikipedia).

 

Być może właśnie dlatego Amerykanie uznali, że koniecznie trzeba dotrzeć do samego bin Ladena?

Dobre sformułowanie: dotrzeć. Trudno mi uwierzyć, aby w sytuacji konkretnego zagrożenia uderzeniami jądrowymi (np. w kwietniu Department od Homeland Securityzorganizował służbom nowojorskim ćwiczenia w poszukiwaniu ładunku jądrowego), Amerykanie lekką ręką odpuściliby sobie możliwość wydobycia informacji z bin Ladena, zabijając go jakby dla świętego spokoju. Ale mniejsza o to. Być może pozyskane w trakcie tej operacji dane pozwolą im zażegnać zagrożenie. To jest możliwe. W moim odczuciu jest jednak mało prawdopodobne - z dwóch powodów. Po pierwsze: al Kaida jest organizacją stosunkowo zdecentralizowaną i ludzie przerzuceni przed laty do Europy i USA działają w dużej mierze niezależnie, zapewne mają też różne dokumenty tożsamości. Jeśli działają profesjonalnie, to łatwo się ukryją. Zresztą wystarczy, że ukryją same ładunki z zapalnikami czasowymi i zaszyją się w innym kraju... Jest jeszcze drugi aspekt wspomnianej operacji: dziwi mnie trochę euforia Amerykanów wywołana dużą ilością nowych informacji, które niektóre kwestie stawiają w nowym świetle. Musimy pamiętać, że są to informacje pozostawione przez wroga, nie muszą być wcale wiarygodne. Mogą służyć dezinformacji. Amerykanie mogą z tego wynieść istotne korzyści, ale wcale nie jest to przesądzone. Za mało wiemy. Jednak według informacji z pierwszych miesięcy tego roku, zagrożenie wciąż jest i rośnie. 19 lutego szefowa Department od Homeland Securitypodczas briefingu stwierdziła, że aktywność grup ludzi podejrzewanych o związek z al Kaidą działających w USA jest bardzo duża, największa od 10 lat! Widać więc, że coś się szykuje. To wszystko, co się dzieje, niewątpliwie jest rozgrywką o najwyższą stawkę. Znamy jednak tylko część całego obrazu.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad przeprowadzono w maju 2011 r. 

Tekst wywiadu opublikowany został w Militarnym Magazynie Specjalnym "Komandos" nr 6/2011.

 

 


Koniecznie należy obejrzeć krótką wstawkę (około dwóch minut) na Youtube, dotycząca wizji zagrożenia terrorystycznego wypracowanej w Pentagonie:


UWAGA! Wspomniany materiał jest od niecałej szóstej minuty (dokładnie 05:56). Jest to relacja z Kongresu Stanów Zjednoczonych dotycząca uchwalania "Terrorism Preparedness Bill" z 2008 r. Wtedy Amerykanie zaczęli proces poważnych przewartościowań i przygotowywania wojska do wielu ataków terrorystycznych bronią masowego rażenia, na wiele miast w zbliżonym czasie. To wtedy określono moment pełnej gotowości nowych struktur na "przed wrześniem 2011 roku".
1.  W świetle nie do końca docierającej do ludzi skali spodziewanego zjawiska, warto zauważyć, że mowa tam o wariancie, gdy skutkami zostaje dotknięte 80% populacji USA.
2.  Jest tam jeszcze jedna ciekawostka. Przy wyliczeniu zagrożeń pojawia się dosyć dziwne określenie "other-worldly strains". Strain to szczep, bakterii lub innych organizmów, natomiast other-worldly to dosłownie "z innego świata". Od pewnego czasu były różne sygnały dotyczące interwencji w przebieg konfliktu, natomiast tutaj jest to w tekście ustawy.
3.  Dodatkową ciekawostką zawartą w tym materiale, jest to, że mowa o zgodzie Kongresu z góry na podejmowanie pewnych działań, jak podwojenie budżetu, co miałoby się dziać w perspektywie kilku lat. Ciekawe czy do kongresmenów dotarło dlaczego mają uchwalać coś na zapas - chodzi o to, że w interesującym nas czasie może nie być Kongresu, a zgoda jest niezbędna.

Warto też zwrócić uwagę na reakcję kongresmena, republikanina Johna Hallera czytającego uchwałę i to jak głos mu zamarł w gardle (ok. 07:17-07:27), gdy przeczytał (nie na głos) to czego nie mógł powiedzieć głośno w świetle kamer (relacja "szła" na żywo) i w Kongresie...


 

Podhorski
O mnie Podhorski

Mariusz Wójtowicz-Podhorski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka